Full moon ski tour…

Zagadaliśmy się na dole, zrobiło się późno i zamiast, tak jak planowaliśmy, wyjechać na Szrenicę i stamtąd zjechać pod Łabski, poszliśmy od pośredniej stacji. Świerki pod śniegiem, cisza wkoło, zza gór wyszedł księżyc. Pełnia. Pełna skiturowa przyjemność iść w jego świetle, a potem zjeżdżać nie włączając nawet czołówek (było tak pięknie, jasno i bezwietrznie, że podeszliśmy trochę w stronę Ceskiej budki).
Rano już nie było tak bezchmurnie, wręcz przeciwnie. Za to tłoku w górach nie było. Mała tura do Martinovej boudy, podejście i zjazd do Łabskiego, pośredniej stacji, no i na koniec, a jakże, Puchatkiem. Dobry skiturowy weekend za nami.

Styczeń 2013